GŁODZIK Ferdynand [1955- ]
TWÓRCZOŚĆ
2006Winien i maRSTK, Gorzów, 84 s.
2011Własnym nosemZLP, Gorzów, 87 s.
2012Stare i nowe anegdoty szachoweIntegracja, Gorzów, 222 s.[1]
2014Szachy na lachyBiblioteka Pegaza Lubuskiego, Gorzów, 31 s.[2]
2016Fredność i przecheraBiblioteka Pegaza Lubuskiego, Gorzów, 84 s.
2017Księga imion
Przypisy: [1] - Różni autorzy; [2] - Portfel z wierszami Klubu Poetów Okrągłego Stołu
Winien i ma
(2006)
Własnym nosem
(2011)
Szachy na lachy
(2014)
Fredność i przechera
(2016)
Księga imion
(2017)

Wiersz zagrzybionych

Pogodną nocą, w blasku księżyca,
Gdzieś się spotkali grzyb i grzybica.
Gwiazdy i księżyc mrok rozświetlały;
Ona zgorzkniała a on zgrzybiały.

Nie był szatański, tylko prawdziwy.
Wiekowy, wcale nie robaczywy!
Choć brodę srebrzył szron,
Miał twardy, prosty trzon.

Otaczały ich białe pleśniaki,
Słowa zwolna zmieniały się w szloch.
Zróbmy coś nim nas zjedzą robaki,
Lub próchnica obróci nas w proch.

Przyjdzie nam wkrótce zginąć niechybnie;
Zapuść korzenie! Załóżmy grzybnię!
Nim przyjdzie sezon gryp,
Przy grzybie stanie grzyb!

Mrugały do nich nocne świetliki,
Gdy rozsiewali w krąg zarodniki;
Wilgoć i ciepło. Nie trzeba wiele;
Tylko ten cichy igliwia szelest...

Mój stary grzybie: myśl pozytywnie,
Zróbmy to może wegetatywnie?
czekał ich miękki mech
i fragmentacja plech.

(Ferdynand Głodzik: Winien i ma, 2006)

Własnym nosem

Można zwariować, powiedzmy ściśle;
nastał internet, simplus i era;
ludzie w tej sieczce przestają myśleć;
tak duch narodu zwolna umiera.

Choć zwykle cienką mamy wypłatę,
nie ma powodów pluć sobie w brodę,
bo nasze miasto bardzo bogate;
nas na Rubika stać i na Dodę.

Wszyscy jesteśmy zupełnie pewni,
że Europę trzeba doganiać.
Mnie podpuszczają wciąż młodzi gniewni,
a ja się przy nich rozchuliganiam.

Rosną nam przejścia oraz ulice,
inni je brudzą i szpecą sprey’em;
nowe stadiony niszczą kibice;
już nam zostały tylko tramwaje.

W tej sytuacji jak liść się pietram,
strach się maluje na mojej gębie;
czeka nas chyba budowa metra,
aby totalną osiągnąć głębię.

Jeszcze w nas siły ogromne drzemią,
jak wieszczy stara inteligencja,
bo w szarej strefie, gdzieś tam pod ziemią,
też tkwi u licha jakiś potencjał!

Chociaż się groszem publicznym szasta,
i górnolotne pomysły wspiera,
to nadal chlubą naszego miasta,
zostaje stary chudy literat.

(Ferdynand Głodzik: Własnym nosem, 2011)

Rzewień

Nie ulegnę pokusie, aby nazwać cię różą;
moc magiczna tych kwiatów w wierszach dawno przekwitła.
Takich rymów różanych jest stanowczo za dużo,
a koledzy poeci znowu będą się chichrać.

Cichym szeptem cię z kuchni wyprowadzę od garów,
do ogrodu przy domu, gdzie czas lato rozlewa;
będziesz smukleć na grządce, jako kwiat rabarbaru;
co jak owies w podmuchach swoje wiechy rozwiewa.

Tam pod liściem szerokim co od żaru osłania,
wynajdziemy łodygę; mocną, długą, sprężystą;
trochę będę nacierał, trochę będziesz się wzbraniać,
aż sok tryśnie z łodygi i zaśpiewa w nas bliskość.

Ty na desce kuchennej tę łodygę pokroisz,
aż we wrzącej kąpieli miazgą buchnie aromat,
by kompotem schłodzonym drobne smutki ukoić,
popołudniem niedzielnym szarość prozy pokonać.

Wysączymy ten kompot potem w cieniu altany;
wiatr zamilknie w listowiu pośród licznych rozkrzewień;
organizmy przyswoją naturalne szczawiany.
a rzewnością lat wspólnych ukorzeni się rzewień.


Ferdynand Głodzik: Własnym nosem, 2011)
Wybór: Ferdynand Głodzik